Idealne plany na piątkowy wieczór? Ciepły kocyk, miska popcornu i premiera nowego sezonu ulubionego serialu na Netfliksie. Na chwilę zapomnieć można o niezapowiedzianych kartkówkach, zbliżających się sprawdzianach, kłótni z przyjaciółką czy innych szkolnych stresach, wokół których kręci się nastoletnie życie. Edukacja szkolna ustępuje tu miejsca edukacji serialowej, która pod czarodziejską pelerynką eskapistycznej rozrywki i wytęsknionego odpoczynku od trudów codzienności, kryje moc wpływania na młodych ludzi i kształtowania ich wykluwających się dopiero charakterów. Siła to bardziej zawoalowana, wręcz niedostrzegalna, ale być może znacznie bardziej efektywna niż starania szkolnych belfrów. A na pewno podlegająca znacznie mniejszej rodzicielskiej i społecznej kontroli. Jeśli w ogóle jakiejkolwiek. Przyjrzyjmy się więc, w jaki sposób czyni to jeden z największych hitów Netflixa – brytyjski serial Sex Education (2019-)

Netflix: materiały promocyjne

Szeroki wybór produkcji przeznaczonych dla nastolatków (znanych szerzej pod bardziej lapidarną angielską nazwą: teen drama) oraz niezwykle wysokie wyniki ich oglądalności na popularnych platformach streamingowych nasuwają prosty wniosek: teen dramy się sprzedają. Młodzi ludzie chcą oglądać na ekranie swych rówieśników (a raczej – jak to najczęściej bywa – dobiegających trzydziestki aktorów, którzy ich rówieśników udają) i problemy ich codziennego życia, z którymi będą mogli się utożsamić. Szkolne przyjaźnie, pierwsze miłości, inicjacja seksualna, trudności w relacjach z rodzicami, problemy z odnalezieniem się w grupie rówieśniczej, decyzje związane z wyborem przyszłej ścieżki zawodowej czy poszukiwanie własnej tożsamości – koktajle wciąż tych samych motywów serwują nam kolejne produkcje rozgrywające się w szkolnych murach. Te odważniejsze sięgają również po tematy cięższego kalibru, jak różnego rodzaju uzależnienia czy doświadczenia traumatyczne (molestowanie, gwałt, śmierć czy samobójstwo). Stosunkowo duża ilość produkcji decyduje się na wykorzystanie młodzieżowego środowiska do opowieści czerpiących z innych gatunków takich jak kryminał czy thriller, w tym opowieści zakładających udział elementów nadprzyrodzonych (horror, science-fiction czy fantasy).

W bijących rekordy popularności serialach młodzieżowych prym wiodą oczywiście Amerykanie, choć ostatnio zaobserwować można rosnącą popularność produkcji europejskich, które z ustalonych w serialowych fabrykach USA narracyjnych schematów, typów bohaterów czy ikonografii, czerpią pełnym garściami. Amerykańskie wzorce posłużyły za inspirację także brytyjskiej produkcji Sex Education – twórca serialu Laurie Nunn otwarcie przyznaje się do inspiracji kultowymi dziś filmami z lat osiemdziesiątych autorstwa Johna Hughesa (Klub Winowajców, Szesnaście świeczek i inne), które zapoczątkowały ten tak popularny obecnie gatunek.

Choć wspomniałam o serialowym „edukowaniu” ukrytym, Sex Education zdaje się do owego schematu nie pasować – dydaktyczny wymiar produkcji zawarty jest przecież już w samym tytule. Mimo to zapoznanie się z trzema powstałymi dotychczas sezonami serialu oraz analiza promowanych w serialu wartości i obecnej w nim wizji świata prowadzi do wniosków od seksualnego wykształcenia znacznie szerszych. I wzbudzających poważny niepokój.

Początkowo serial na pierwszym planie sytuuje szesnastoletniego Otisa, jednak w drugim i trzecim sezonie twórcy przesuwają szalę ciężkości raczej w stronę bohatera zbiorowego i pogłębienia wątków dotyczących także innych wychowanków szkoły, w której uczy się główny bohater. Otis dorasta wychowywany przez matkę – znaną terapeutkę seksualną, która wyposażyła go we wszechstronną wiedzę z zakresu ludzkiej płciowości. W szkole Otis przekonuje się jednak, że nie jest to wcale wiedza powszechna, a przez przeżywających pierwsze seksualne doświadczenia kolegów niezwykle wręcz pożądana. Wspólnie ze zbuntowaną koleżanką Maeve, Otis zaczyna prowadzić szkolną poradnię seksualną. Sytuację dodatkowo ubarwia fakt, że pomimo szerokiego zakresu wiedzy teoretycznej, Otis własne seksualne czy romantyczne debiuty ma dopiero przed sobą.

Jak nietrudno się domyślić, działalność uczniowskiej seksualnej „kliniki” staje się punktem wyjścia do przeglądu całego szeregu różnego rodzaju problemów, pytań i wątpliwości, które napotykają na swej drodze początkujące w tej dziedzinie nastolatki. Serialowa edukacja prowadzona z rozkosznym wdziękiem i szampańskim humorem; w duchu przełamywania kulturowych tabu, które według twórców, okazują się głównym źródłem nieporozumień i trudności rzutujących na najróżniejsze sfery naszego życia. A przecież to tylko seks.

Netflix: materiały promocyjne

I pewnie trudno byłoby się przyczepić, gdyby na tym punkcie poprzestano. Niektóre wątki wydają się wręcz godne pochwały – jak choćby edukacyjny wymiar historii spod znaku #metoo związanej z molestowaniem seksualnym i wynikającą z niego traumą, której doświadcza jedna z uczennic. Oczywiście widoczna jest szkodliwość zawzięcie promowanego w serialu przekonania, że seks w liceum uprawiają absolutnie wszyscy. Nawet ci, którzy początkowo mają pewne wątpliwości, dość szybko dołączają do grona klientów seksualnej poradni. Na abstynencję decyduje się jedynie osoba aseksualna, co dla oglądających serial młodych ludzi równoznaczne jest z przekazem, że inicjacja seksualna po prostu powinna odbyć się w okresie licealnym. Znając jednak hiperboliczny styl młodzieżowych produkcji, w których wszystko jest trochę „bardziej” niż w prawdziwym życiu (od liczby gości na szkolnych domówkach począwszy po intensywność kolorów uczniowskich kreacji skończywszy), wielu rodziców pewnie uznałoby, że da się ten wydźwięk serialu zaakceptować. Zwłaszcza, że pod względem kreacji pełnokrwistych, różnorodnych oraz pogłębionych psychologicznie postaci Sex Education zdecydowanie wyróżnia się spośród wielu tego typu produkcji.

Jednak wraz z rozwojem serialowej opowieści stopniowo wyłania się misternie budowane przez twórców przesłanie, które w końcowych odcinkach trzeciego sezonu urasta do ideologicznego manifestu sprawnie wkradającego się do głów nieświadomych nastolatków.

Promujący tak zwaną „pozytywną seksualność” w jej najróżnorodniejszych przejawach serial w pewnym momencie zaczyna pełnić rolę swoistego przewodnika po kolejnych barwach tęczowej flagi, którą odkrywają eksperymentujące z seksem nastolatki. Krok po kroku kolejni z bohaterów zaczynają definiować swą tożsamość za pomocą odkrywanych w łóżku (lub w szkolnej toalecie) seksualnych preferencji. Za samookreśleniem idzie zaś ekspresja przyjętej tożsamości wobec świata zewnętrznego.

W trzecim sezonie władzę w Moordale High przejmuje nowa dyrektorka, która choć początkowo pozuje na nowoczesną jak należy i otwartą na dialog z uczniami liderkę, stopniowo ujawnia swój prawdziwy cel, jakim jest wprowadzenie utraconego przez szkolną społeczność porządku oraz zerwanie ze źle wyglądającą w papierach opinią „seks szkoły”. By zrealizować swój niecny plan dyrektorka zaczyna wprowadzać szereg nowych, strasznych zasad.

Pstrokate ubrania nastolatków wymienia na nudne mundurki, kolorowe szkolne szafki każe przemalować na szaro, a na podłogach maluje długą linię organizującą ruch po szkolnych korytarzach. Radosne piosenki szkolnego chóru o niecenzuralnej i mocno seksualnej tematyce (Fuck the pain away zespołu Peaches) zastąpione zostają łacińska pieśnią: Non sibi sed toti (co tłumaczyć można jako „nie dla jednego, lecz dla wszystkich). Zaskoczeni uczniowie z niepokojem przyglądają się pojawiającym się na szkolnych ścianach długim listom zakazów (palenia, biegania, kolczyków w nosie, farbowania włosów itp.), a także (budzącym nie mniejsze przerażenie) spisie wartości, które powinny przyświecać czasowi spędzonemu w szkole – są to: skupienie, wytrwałość, dyscyplina i szacunek. Brzmi strasznie, prawda?

Netflix: materiały promocyjne

Nowe zasady oczywiście zaczynają wzbudzać opór. Dlaczego uczniowie identyfikujący się jako osoby niebinarne mieliby nosić zakładające binarny podział mundurki? Czemu radosna twórczość kolejnych pokoleń nastolatków, którzy na jednej ze ścian rysują coraz to nowe wizerunki genitaliów, musi zostać zamalowana? Dyrektorka nie cofnie się przed karaniem i upokarzaniem tych, którzy do nowych zasad dostosować się nie chcą. Kulminacją okazuje się wprowadzenie zajęć z „tej złej” edukacji seksualnej, podczas których promowana jest abstynencja, a nauczyciele straszą niechcianymi ciążami i nagraniami z porodów.

Wymowę całego serialu niejako ustala odcinek, w którym twórcy serialu decydują się zestawić problemy współczesnej młodzieży z ich rówieśnikami sprzed kilku pokoleń. Podczas szkolnej wycieczki do Francji dzieciaki odwiedzają wojenne okopy, cmentarze, czytają o historii i przyglądają się zdjęciom tych, którzy oddali swe życie, za sprawy dla nich najważniejsze. Za swą wolność i tożsamość. Za wspólnotę, która była im droga. Początkowo zdawać się może, że takowe zestawienie pokoleń miałoby nieco zreflektować zbuntowaną młodzież – uświadomić błahość czy nawet kuriozalność ich szkolnych problemów wobec tego, jak wyglądało życie ich umierających w okopach rówieśników. Nic jednak bardziej mylnego! Wniosek nastolatków jest wręcz odwrotny – biorąc przykład z poprzednich pokoleń oni także muszą zawalczyć o swoją tożsamość.

Tylko czym według twórców Sex Education jest tożsamość współczesnego nastolatka? Nikt już chyba nie łudzi się, że miałaby cokolwiek wspólnego ze wspólnotą skupioną wokół wartości narodowych czy religijnych, które wobec powszechnej multikulturowości zostały doszczętnie wypalone ogniem postępu. Zastąpiła je wolność jednostki rozumiana jako niczym nieskrępowana ekspresja indywidualizmu. Ekspresja tożsamości, której jednym z podstawowych składników jest tożsamość seksualna, wzmocniona przypinką z tęczową flagą, okraszona dumą z własnych łóżkowych preferencji. Jakakolwiek forma rezygnacji z autoekspresji widziana jest jako opresja, a (jak uczy nas przykład pokoleń poprzednich) z opresją należy walczyć.

W tym właśnie punkcie już nie tylko niepokojący, a wręcz niebezpieczny wydźwięk serialu ujawnia się w całej okazałości. Skoro nie godzimy się na nawet najdrobniejszą ingerencję w manifestowaną wobec otoczenia autoekspresję, skoro nie jesteśmy w stanie pójść na kompromisy, które usprawnią działanie społeczeństwa, w którym żyjemy, to przecież żadna społeczna umowa nie może zostać zawarta. Żadne normy, żadne kulturowe i moralne ograniczenia nie są możliwe, bo są opresją. Nie ma już więc grupy. Nie ma wspólnoty. Jest zbieranina unikalnych, dumnie demonstrujących swą odmienność płatków śniegu, które biorą się za ręce, aby swą własną społeczność wysadzić w powietrze. Tak też dzieje się w serialu. Zbuntowani uczniowie przeprowadzają rewolucję, która nie tylko przegania znienawidzoną dyrektorkę, ale i powoduje wycofanie się inwestorów, przez co szkoła musi zostać zamknięta. Mimo wszystko wśród uczniów dominuje poczucie moralnego zwycięstwa. Obrony tego, co jest najważniejsze.

Netflix: materiały promocyjne

Choć teoretycznie Sex Education dozwolone jest dla widzów od szesnastego roku życia, to łatwo znaleźć można internetowe fora zachwyconych serialem już o kilka lat młodszych dzieciaków. Nikogo to jednak nie dziwi. Któż śmiałby oczekiwać, że twórcy netflixowych hitów porzucą dążenia do kolejnych rekordów światowego box office’u na rzecz rodzicielskiej kontroli? A zresztą dlaczego nowocześni rodzice mieliby kontrolować popularny na całym świecie serial edukacyjny? No i przecież nic na to nie poradzimy, że dzieci dojrzewają teraz coraz wcześniej. Pozostaje tylko pytanie, jak wyglądać będzie świat zbudowany przez ludzi wychowanych na takiej serialowej edukacji? Ludzi, którzy na hasło ze starej dziecięcej rymowanki „kto ty jesteś?” odpowiedzą… No właśnie, co?

Klara Da Costa

Kierowniczka kina i kuratorka programu filmowego Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski w Warszawie, krytyk filmowy, absolwentka filmoznawstwa i wiedzy o nowych mediach w Instytucie Sztuk Audiowizualnych Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz Ciências da Comunicação na Universidade Autónoma w Lizbonie, autorka cyklu wideoesejów filmoznawczo-kulturowych realizowanego dla MKiDN, bywalczyni i współpracowniczka festiwali filmowych w Polsce i na świecie, współpracowała z kinem Kijów w Krakowie, obecnie prowadzi edukacyjno-kinofilski cykl „Klub filmowy OD-JAZD” w kinie U-jazdowski (we współpracy z Filmoteką Narodową).
Pozostało 80% tekstu